Piknik Militarny Gostyń 2012

013

Rok 1945 , Wojsko Polskie organizuje polowa kuźnię na kresach wschodnich będącą zapleczem dla I Brygady im. Obrońców Westerplatte, wspomagającą również lokalną ludność cywilną – w tym repatryjantów.

Kuźnią polową opiekują się umundurowani żołnierze oddelegowani z  jednostek zabezpieczenia technicznego ( w liczbie 6-ściu – kowale + koniuszy ) przy wsparciu lokalnej ludności cywilnej ( 7 osób ), wykorzystują równie pomoc niemieckich jeńców wojennych ( 2 osoby ). Zadania kuźni – doraźne prace wspomagające przy naprawach oręża I Brygady a także niezbędne dla potrzeb lokalnej ludności. Innymi słowy na zgliszczach powstaje życie to dlaczego wojsko ma służyć tylko do strzelania.

Kolejny piknik militarny Gostyń 2012 na folwarku w Podrzeczu tym razem zrodził pomysł zrobienia czegoś swojego. Piknik przyciąga z całej Polski a nawet Europy rekonstruktorów, którzy starają się sprostać słusznym i surowym wymogom organizatorów i montują plenerowe scenki sytuacyjne – potocznie zwane „dioramami”.  W ruchu rekonstrukcyjnym działam od mniej więcej 2004 roku ale od około roku zacząłem działać na tzw. „swoim” skupiając swoje doświadczenia i łącząc pasje w pracowni HACY.  Od niedawna też działam w Stowarzyszeniu Polskich Artystów Kowali i tak powstał pomysł – pod szyldem „HACY” w Gostyniu postawić kuźnie polową Wojska Polskiego.

Pomysł powstał w mojej głowie jeszcze w zeszłym roku i chyba zdał się być nowatorskim – ponieważ na  dotychczasowych prezentacjach nie było dosłownie rzemieślników w dodatku wykonujących konkretne prace. Takie pokazy są tożsame dla średniowiecznych dioram rekonstrukcyjnych ale nie koniecznie dla drugo-wojennych. Tak też projekt zgłosiłem do Sławka Handke – współorganizatora zlotu.

Można sobie kuć samemu – i tak też kowale działają ale pomyślałem, że jestem z gatunku stadnego i będzie mi smutno i niełatwo. Jak jest gwar i rewetes to zawsze ciekawiej a po za tym w kupie cieplej i kupy nikt nie ruszy. Tak poważnie – kowal ze mnie początkujący a zawsze mi się marzyła współpraca międzygrupowa. Po pierwsze poprosiłem o pomoc mojego starego kolegę – Adama Stachowicza – który obecnie opiekuję się jako Prezes wspomnianym Stowarzyszeniem Kowali. „Adam pojedź ze mną – ja Cię ubiorę w mundur, nakarmię i dam „kojo” a Ty pokażesz co i jak. OKI – ale wezmę córkę”. I tak się zaczęło.

Jak kuźnia – to dlaczego i nie koniki. Na urodzinach IX Stowarzyszenia TGRH w jakich miałem zaszczyt uczestniczyć, przedstawiłem po raz pierwszy „publicznie” projekt i z miejsca poprosiłem o pomoc. Tak wszystko ewoluowało w tym logistyka. Tak naprawdę bez pomocy i uprzejmości organizatora było by o wiele trudniej. Sławek Handke w rozmowie sam zaproponował – to ja ci dam kowadło, palenisko i koniki. Ot tak…… ? hmmm  – żadne słowa tego nie opiszą. Sławek jak i Jego koledzy – to osoby o ogromnym sercu i tzw. „kredycie zaufania”. To zwykła bezinteresowność i zaufanie a takie rzeczy cenie ponad wszystko. Kowadło i palenisko w zasadzie mógłbym przytargać z Gdańska ale gorzej z konikami. Od Sławka dostałem do użytku palenisko przedwojenne , niemieckiej produkcji z napędem nożnym podtrzymującym dmuchawę – coś jak w starym Singerze. Co niektórzy goście zlotu w Gostyniu mówili mi o potocznej nazwie tego paleniska – ale jakoś mi z głowy to wyleciało.

W maju tego roku poznałem Małgosię Retkowską – założycielkę i twórczyni Grupy Rekonstrukcyjnej Ludności Cywilnej z Mławy. Trochę razem pomajstrowaliśmy we wspólnych pasjach i tak, między innymi powstało nowe logo GRH LC,  grupa wzięła udział w rekonstrukcji w Sopocie a także promocji Muzeum Miasta Sopotu, skorelowało się kilka nowych i owocnych kontaktów i można by się w tym temacie rozpisać na osobny artykuł ale do rzeczy. Jeżeli jest kowal, koniki i Wojsko Polskie to dlaczego nie ma być kobiet,  biegających dzieciaków i starców w poszukiwaniu spokojnego jutra na ziemi odzyskanej.

Wystąpiłem z oficjalnymi zaproszeniami oraz z oficjalnymi transferami do zaprzyjaźnionych Stowarzyszeń o przydzielenie do projektu swoich członków. Członek Mizeria i Robert z SRH 3Bastion Grolman z Poznania – mieli kucharzyć jako jeńcy niemieccy, Członek Kola, Justyna z TGRH mieli „koniuszyć” a Członek Sebastian zwany dalej Osełedes z TGRH wraz z małżonką Zofią i potomstwem – mieli wspierać edukację „ciemnoty”. Członkini Małgorzata, szefowa GRH LC wraz jej podopieczni – mieli ogarniać obejście improwizowanej zagrody. No nie wspomnę o największym członku – Adamie Stachowiczu wraz z córką Natalią dla którego młotek i kowadło są drugą rodziną. W ten oto sposób powstała „Spółdzielnia Retro Pasje” oficjalnie skupiająca Stowarzyszenia przy wspólnym dziele.

Paradoksalnie wyłoniło się nowe wyzwanie. Jak wiemy inscenizacje powstają we współdziałaniu wielu grup rekonstrukcyjnych które potem, wieczorami razem biesiadują albo zamykają się w swoich gronach i to wszystko – a tu będziemy ze sobą przez trzy doby na pełnych obrotach. Małą „rekonstrukcja” zwana dioramą „Retro Pasje” połączyła od początku tak naprawdę nieznane sobie osobowości, charaktery i doświadczenia. Każdy miał już swój wypracowany pogląd na pasję jaką rozwijał w rodzimych grupach. Trzeba zagospodarować nieznany teren, przydzielony przez organizatora i współdziałać. Pozorny szyk „rój” i plan „chaos” wszystkich niepokoił – ale po dwóch dobach zaczęli wszyscy tworzyć zgraną rodzinkę i to jest dopiero doświadczenie. To jakby zamustrować na statek obcych sobie wyjadaczy i puścić od początku na sztorm a statek musi przynajmniej przetrwać.

Nie obyło się bez emocji i zgrzytów – ale najcenniejsze są z tego nasze wnioski a to już tajemnica rzemiosła naszego przedsięwzięcia. Wykonaliśmy wspólną pracę pozyskując bezcenne doświadczenia na „grząskim” polu i nadal jesteśmy i chcemy być przyjaciółmi !. Potrafiliśmy sobie potem powiedzieć co nam się nie podobało, co można zmienić a do czego nie dopuścić a już teraz jakoś dziwnie za sobą tęsknimy. Po prostu coś innego.

Owszem, brzmi to tak podchwytliwie jakbym ja to wszystko stworzył – a no i poniekąd tak się stało, ale …. .  Stworzył – znaczy wymyślił i starał się ogarnąć. Pamiętajcie jednak – tworzą dzieło uczestnicy i Oni są najważniejsi . Bez współpracy nic by się nie stworzyło. Uważam się za tzw. rozrusznik a nie silnik. Tak pewnie tez jest w moim życiu (…) . Silnik działa poprawnie jak wszystkie elementy są z dobrego materiału i dobrze potrafią się dotrzeć ! . Uważam, że mam zaszczyt współpracować z „elementami” z dobrego materiału a dotarcie = czas.

 

W przedsięwzięcie były zaangażowane grupy :

Stowarzyszenie Polskich Artystów Kowali

Grupa Rekonstrukcji Historycznej Ludności Cywilnej

Trójmiejska Grupa Rekonstrukcji Historycznych

Stowarzyszenie 3 Bastion Grolman

Autorska Pracownia Rzemiosła HACY

W przedsięwzięciu łącznie wzięło udział 16 osób w tym 4 nieletnie.

 

Nasi darczyńcy , potocznie zwani „sponsorami” – to:

Stowarzyszenie Miłośników Broni Pancernej „Pantera”

Spółka PKF „Skarbiec”

Marcin z Redy – znany jako Dżimi

Andrzej Knut z Mirachowa

Oraz bezdyskusyjnie – współorganizator zlotu Sławomir Handke

Dziękujemy tu za konkretne wsparcie materialne jak i rzeczowe. Bez Nich byłoby nam o wiele trudniej – no napiszę wprost – nie dalibyśmy sobie rady w tej skali przedsięwzięcia. Serce jakie nam okazali pozostanie na zawsze w naszych notatnikach służbowych Mp-11 i niech Moc będzie z Nimi !. Serdeczne dzięki !.

Nie sposób wszystkim z osobna podziękować za zaangażowanie – ale wiem jedno na 100% – pozostanie to na zawsze moim największym i najmilszym wspomnieniem – współpraca z Wami. Dziękuję również Zarządom Stowarzyszeń za „użyczenie” Towarzyszy i pamiętajcie – macie Perły, których czasem niedoceniacie !.

 

PS. Przygodą było spotkanie z kowalem Franciszkiem Kopeciem, jaki pokazał z kolegami jak się kuje podkowę w 12 minut . Ot Ten siwy Pan na zdjęciu ze Stowarzyszenia Kowali z Wojciechowa, gdzie odbywają się jedne z największych zlotów kowali ( www.kowale.com.pl ) — niesamowity Gość i niesamowita interreakacja z Gościem zlotu !. Oby więcej takich doświadczeń. Z tego miejsca serdeczne podziękowania dla Pana Franciszka i Jego Kompanów !.

 

To chyba na tyle ………… .

wydarzeniaPermalink

Comments are closed.