Gaz 67b – Czapajew

zdj26

Pierwsze zmagania z Czapajewem miałem w 1996 roku. Zakupiłem takiego w tzw. pakiecie do silnika 300D Mercedes ( czy odwrotnie ). Silnik poszedł do jakiegoś UAZ-a którego naprawiał Słoń z Arkiem a mnie się ostał Gaz 67b z dokumentami, chyba na 1948 rok – nie pamiętam. Generalnie podczas jednego z zatrzymań przez Policję na ul. Jana z Kolna przy Stoczni w Gdańsku – na pytanie Policjanta: czy coś tu dobrze działa ? – odpowiedź była szczera i prosta  – nic, panie władzo …. .
Czapajewa trzymałem pod blokiem obok dwóch Musceli ( nie do pomyślenia dzisiaj ! – pod blokiem !!! ). Miał silnik i skrzynię od UAZ-a i hydrauliczne hamulce i oczywiście kierunki a po za tym był oryginalny. Motywację decyzji sprzedania tego Czapajewa pamiętam do dzisiaj – Muscel lepszy, bo mocniejszy i takie tam inne ….. . (…) no i pamiętał będę , do końca życia . Nabywca Czapajewa pociął go – czy rozłożył, bo stwierdził, że zbuduje jakiegoś bolida . W rezultacie – papiery, nadwozie, rama i mosty – nie stanowiły już rodziny. To był słynny rok 1996…
Jakoś w ciągu następnych kilku lat – wartość tych samochodzików wzrosła nawet dziesięciokrotnie. Stały się oczkiem w głowie kolekcjonerów a procent oryginalności poszczególnych egzemplarzy zależy nie tylko od wymagań właścicieli – ale też od grubości portfeli no i zaciętości w poszukiwaniach.
Miałem możliwość jednego Czapajewa ożywić a także popracować nad jego wizerunkiem. Kolega zadecydował zakupić ten kultowy samochód od właściciela, który zapewniał, że jeszcze trzy lata temu jeździł itd…. . Zewnętrzne oględziny niewiele wykazały poza jego dużym stopniem oryginalności – i w zasadzie to wpłynęło na decyzję. Do Gdańska przyjechał na lawecie i nastąpiły oględziny i rozplanowanie prac. Ideą było – uruchomić, jak najszybciej się da i poprawić wizerunek. Zatem kapitalka na miarę eksponatu – „dziś” – nie wchodziła w rachubę.
Silnik dostał nowe tuleje, ponieważ wżery na ponad 1 mm nie rokowały szczelności. Nowe zawory, prowadnice, szklanki itd. Wszystko wyglądało ładnie – jedyne co, to waga silniczka przerażała. Rozrusznik zrobiony a prądnica – oszukana – od M-20, bo i instalacja 12V będzie.
Brakowało wielu drobiazgów i wiele patentów trzeba było pozmieniać. Przeglądnąłem masę zdjęć w necie a także w dostępnej literaturze. Na tej podstawie starałem się tak wszystko zrobić, aby pojazd wyglądał jak z okresu II WW. Dzisiaj kilka rzeczy bym poprawił – ale nie koniecznie.
W ostatniej fazie prac, tuż przed inscenizacją „Przełamanie rzeki Pilicy” w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie samochód miał swoją „imienną rolę”, pomagali mi koledzy z TGRH. Dzięki Nim, zdążyłem samochód pomalować. Następnego dnia naniosłem znaki taktyczne a o zmroku trwały nieustające walki z gaźnikiem. Istotą było, aby samochód przejechał odcinek 100 metrów na inscenizacji, zatem kosmetykę zostawiłem sobie na powrót. Czapajew nie zawiódł i po powrocie , po wielu próbach i poprawkach – silnik kręci jak trzeba !.
Przy tym Czapajewie „nauczyłem się tego samochodu – na żywo” – ale szkoła dała wycisk. Prostota i niedoskonałość tej konstrukcji nadają mu właśnie ten wyjątkowy urok. Lecz ta pozorna prostota czyni go o wiele trudniejszym w naprawach – niż kolejne konstrukcje pojazdów. Jeżdżący Czapajew na oryginalnym silniku – to prawdziwa frajda !. Zdecydowanie – jest to zabawka dla koneserów. Osobiście grubo bym się zastanawiał czy chciałbym taki mieć z silnikiem oryginalnym czy już z np. „Żuczkiem”. Wybór zależał by od przeznaczenia pojazdu – czy użytkowy czy kolekcjonerski (…).

realizacjePermalink

Comments are closed.