Kabłąk , kabłąk spustowy, magazynek …… itp. Budowę repliki tego elementu do karabinu Walther G-41 rozpocząłem w marcu 2013 roku. Teraz jest marzec 2016 roku i pracę można uznać za zakończoną. Zabrakło tylko dopieścić pudełko magazynka. Pierwszym krokiem było pozyskanie oryginalnego elementu. Z udziałem suwmiarki, ołówka i cierpliwości, siedząc przy biurku, przenosiłem każdy wymiar elementu na papier. Zajęło mi to kartkę A4 i chyba jeden wieczór. Następny wieczór przenosiłem część rysunku na program komputerowy do formatu DWG ( DXF ), do późniejszego wycięcia całości na wodzie. Taki wieczór pozwala mi zaoszczędzić pieniądze na zlecaniu czynności projektantowi a potem programiście - ale nauka rysowania w AutoCad czy DraftSight też sama nie przyszła a w szkole tego nie było za moich czasów .
Pierwsze 20 detali odebrałem z cięcia ale 0,5 mm różnicy w grubości zastosowanej blachy wymagało powtórzenia operacji . Innymi słowy 20 wyciętych „surówek” mogłem wrzucić na wagę 0,40 gr za 1 kg. Tu kłaniają się święte słowa Przemka z firmy AllMetal : (…) nie zawsze jest święto .
Kolejny etap to przymiarka do tłocznictwa . Tłocznictwo – to cała dziedzina obróbki metalu a ja tu nie miałem żadnego doświadczenia i wiedzy. Uczona książka dla Zasadniczych Szkół Zawodowych z lat 70tych i ciach ! – lektura na kilka wieczorów. Jedyne co wcześniej doświadczyłem to wyoblanie ale to trochę inna filozofia. Posiadanymi środkami wykonałem „kopyto” i „stempel” a prasę zmajstrowałem z 8 tonowego lewarka samochodowego. Kilka prób i się udało. W głowie pojawiło się oczywiście , tradycyjnie 100 pomysłów ale po ostudzeniu emocji uznałem, że wystarczy sprostać obecnemu wyzwaniu i to już będzie super a nie zaraz kadłuby okrętów tłoczyć.
Kolejna przygoda to zgrzewanie oporowe. Tu wykorzystałem krajową zgrzewarkę RZP-2, jaką zaprojektowali i wykonali Polscy majstrowie na potrzeby małych zakładów przemysłowych i z tego co wyczytałem, była produkowana w Gdańsku. Urządzenie kiedyś dostałem od kolegi Marka z jego zakładu i z tego miejsca Markowi dziękuję i informuję, że działa jak trzeba !. Elektrody zgrzewarki są wymienne ( pręt miedziany ) a do swoich potrzeb musiałem je odpowiednio przystosować – wyprofilować. Po kilku próbach efekt zadowalający.
Przy wielu etapach pracy wykonywałem przyrządy pomocnicze. Nie wyrzucam ich na razie pamiętając o znanym wirusie zakaźnym zwanym „a może się przyda”. Tak poważnie to jakąkolwiek decyzję w tej sprawie podejmę dopiero po wykonaniu całej przygotowanej partii kabłąków. Pomijając opisaną obróbkę nie obyło się bez tradycyjnego pilnika. Koło szlifierskie czy tarcze ścierne, listkowe są niezbędne ale nie mają takiej subtelności – wyczucia jak ręczne wykańczanie powierzchni. Chwila nieuwagi i kilka tysięcy obrotów może nieodwracalnie wydłużyć całą operację o poprawki, uzupełnianie - napawanie ubytku itp..
Teraz oksydowanie. Nie – „czernienie” nazywane oksydą tylko porządna powłoka konwersyjna. Różnica subtelna ale – proces oksydowania przypomina zabiegi wręcz okultystyczne !. Nad glinianą kadzią, gdzie gotuje się jakieś 2000 litrów magicznego wywaru, stoi małomówny, tajemniczy gość i wkłada srebrne a po chwili wyciąga czarne. Nikt nie wie jakie zaklęcia wymawia aż strach podejść i zapytać. Podobnie przy innych kotłach. Ingrediencje wywaru jak i przygotowanie przedmiotu ma ogromne znaczenie. Za mało wodorotlenku sodu, za dużo wodorotlenku żelaza, za słabe odtłuszczenie w roztworze kwasu siarkowego, detal ze stali o różnym składzie chemicznym i masę innych składowych mogą wpłynąć na nieoczekiwany efekt procesu. Doświadczenie wynikające z godzin praktyki a praca nie zawsze wdzięczna.
Końcowy zabieg to wykonanie zabezpieczenia śruby mocującej kabłąk w spodzie karabinu. Tu należy obrobić – przetoczyć wałek 3,5 mm. Do tego celu zmajstrowałem tokarkę Celma, sprężynę wykonałem rozciągając i tnąc długą, zakupioną sprężynkę „trójkę” a na końcu dotoczyłem następny przyrząd pomocniczy do ustalania pozycji zabezpieczenia przy jego zaklepywaniu. Z miejsca zapisałem, że rozglądnę się za tokarką zegarmistrzowską ale jak to teraz piszę, to już się uśmiecham. To już chyba będzie na tyle wywodów w temacie kabłąka czas kończyć. Pozdrawiam.
Stop – to jeszcze nie koniec ! . Okazało się, że struganie małych elementów, na improwizowanej tokarce z wiertarki nie zdaje egzaminu. Wiertarka służy do wiercenia – zwłaszcza wysłużona…. , a dokładniej do pionowego oddziaływania na własną oś a nie bocznego. Innymi słowy jest bicie. Wykombinowałem na szybko, na małym silniku ( od Leszka Kowala z Oliwy ) mocowanie uchwytu wiertarskiego i centrując jego oś przy pomocy …… impulsatora kinetycznego ( młotka ) zaczęło działać jak trzeba !.